O szoku, który przeżywa Korea Północna, wystudiowanej histerii obywateli, końcu marzeń o dobrobycie i reperkusjach, jakie dla świata będzie mieć śmierć Następne wideo anuluj Odblokuj dostęp do 10577 filmów i seriali premium od oficjalnych dystrybutorów! Oglądaj legalnie i w najlepszej jakości. Nie kupuj kota w worku! Wypróbuj konto premium przez 14 dni za darmo! Dodał: anonim dokument o kim dzong unie, korea pokaż cały opis 0 / 5 Oceny: 0 Lubisz ten film?Poleć go znajomym Embed na stronę Zgłoś naruszenie Włącz dostęp do 10577 znakomitych filmów i seriali w mniej niż 2 minuty! Nowe, wygodne metody aktywacji. Testuj przez 14 dni za darmo! Komentarze do: Kim dzong un - ostatni czerwony książę
Valerian i Miasto Tysiąca Planet. Film fantastyczny Wiek XXVIII. W Mieście Tysiąca Planet, zamieszkanym przez istoty z różnych stron kosmosu, pojawiają się moce zagrażające pokojowej egzystencji.
Kategoria: Historia najnowsza Data publikacji: We współczesnym świecie coraz mniej jest monarchii. Ale liczba dynastii panujących wcale nie spada. By założyć własną, wystarczy... zostać krwawym dyktatorem. Pod kolbami karabinów i okiem agentów bezpieki despota może wszystko. Opozycjoniści głośno wypowiadający swój sprzeciw przeciwko postępowaniu reżimu mają bardzo niegrzeczny zwyczaj znikania bez słowa, z oficjalnie przyczepioną etykietką zdrajcy. A zwykli ludzie? Oni wolą myśleć. W ten sposób nawet w XX i XXI wieku powstają dynastie. Niebo go przepowiedziało Kiedy Kim Ir Senowi urodził się w 1942 roku pierworodny syn Kim Dzong Il ponoć na niebie pojawiły się nowa gwiazda i podwójna tęcza. W dodatku wokół jego przyjścia na świat ukuto propagandową opowiastkę, która miała w sobie coś z betlejemskiej szopki. Zimowa sceneria u stóp Pektu San, a na jej tle Kim Ir Sen, Kim Dzog Suk i mały Kim Dzong Il, czyli święta rodzina koreańskiej rewolucji (zdjęcie opublikowane na licencji CCA autor Mark Fahey, Sydney, Australia) Komunistyczna Madonna powiła na świętej górze dziecię. Potrzebę osnucia narodzin Kim Dzong Ila złożonymi mitami skomentowała w swojej książce „Kobiety dyktatorów 2” Diane Ducret: Nie muszą się już martwić o przyszłość kraju, wzeszła bowiem jasna gwiazda – narodził się ten, który będzie kontynuował rewolucyjne dzieło Wielkiego Wodza. Słowo zaczęło się stawać ciałem w drugiej połowie lat sześćdziesiątych. Po tym, jak Kim Dzong Il skończył studia, został sekretarzem swojego ojca, a w kolejnych latach piął się po szczeblach partyjnej kariery. Wreszcie, w 1980 roku, Kim Ir Sen rozciągnął też i na niego rozbuchany do granic absurdu kult jednostki. Był to jasny sygnał, że Kim Dzong Il znany odtąd także pod mianem Umiłowanego Przywódcy, jest delfinem. Kiedy w 1994 roku Kim Ir Sena zabił atak serca, władza automatycznie przeszła w ręce namaszczonego następcy. Minęło paręnaście lat i także Kim Dzong Il zaczął spodziewać się śmierci. W 2008 roku dopadł go udar. Był to dla niego sygnał, że najwyższa pora wyznaczyć następcę. Naturalnym kandydatem wydawał się najstarszy syn Kim Dzon Nam, ciążyła na nim jednak trudna do zignorowania kompromitacja. Został swego czasu aresztowany, gdy próbował się przedostać do tokijskiego Disneylandu z fałszywym paszportem. Kiedy Japończycy wydalili go z kraju w błysku fleszy i na oczach kamerzystów z całego świata, jego kariera polityczna była skończona. Na pierwszy plan wysunął się zupełnie niespodziewany kandydat do „tronu”. Wieczny Prezydent i Wielki Przywódca razem (zdjęcie opublikowane na licencji CC ASA autor Roman Harak). Kim Dzong Un nie urodził się z legalnego związku, a jego matką była tancerka baletowa. To nie przeszkodziło mu zostać ulubionym synem swego ojca. Zresztą, przejął po nim wiele cech. Ten wychowanek prestiżowej szwajcarskiej szkoły, znający języki obce i zainteresowany koszykówką, został oficjalnie wyznaczony na następcę ojca w 2009 roku, w wieku zaledwie 26 lat. Dwa lata później, kiedy Kim Dzong Il zmarł, jego syn uchwycił ster rządów. Szybko dołączono go do panteonu boskich bohaterów Korei, który obejmował już dziadka i ojca. Choć oficjalne źródła północnokoreańskie milczą na ten temat, prawdopodobnie rośnie już kolejne pokolenie „Umiłowanych Przywódców” w osobie dziecka Kim Dzong Una. W krainie voodoo używając konstytucyjnej gimnastyki Papa Doc, czyli François Duvalier, sprawował na Haiti brutalne rządy. Ten satrapa, który dla zasiania większego strachu na nowo rozpropagował na wyspie kult voodoo. Samego siebie kreował przy tym na kapłana tej religii i boskiego „pana podziemi”. Co jednak z jego synem i sukcesorem? Nosił imię Jean-Claude i delikatnie mówiąc nie posiadał ani wyglądu, ani charakteru godnego przywódcy…. Artykuł powstał między innymi na podstawie książki Jean-Christophe’a Brisarda i Claude’a Quetela pod tytułem „Dzieci dyktatorów” (Znak Horyzont 2015). Koledzy w szkole przezywali go „Klusek”. Na domiar złego był zwyczajnie głupi i edukację skończył głównie dlatego, że nauczyciele bali się go oblać, a wiedzę na siłę wbijali mu do głów najlepsi korepetytorzy w kraju. Nie zważając na wszystko Papa Doc, który czuł po przebyciu wylewu, że zbliża się jego czas, zdecydował że właśnie Jean-Claude przejmie po nim ster rządów. Haitański dyktator zaczął wprowadzać w życie swój plan w 1970 roku, kiedy jego syn, zwany Baby Dockiem, miał zaledwie 19 lat. Jak pisze Catherine Eve Roupert, jedna z autorek książki „Dzieci dyktatorów”, 18 listopada Jean-Claude: […] po raz pierwszy otrzymuje salut wojskowy sił zbrojnych Haiti. 2 stycznia 1971 roku François Duvalier może mianować swojego syna oficjalnym następcą. Teraz droga jest już prosta. Wystarczy jeszcze tylko zrobić konstytucyjny przekręt pozwalający na wybieranie na urząd prezydenta człowieka, który skończył ledwie 18 lat (wcześniej dolną granicą była czterdziestka) i można działać. Papa Doc na tym zdjęciu stoi niczym baron Samedi, a Baby Doc siedzi z tępym wzrokiem, podobny do zombi powolnego baronowi (fot. materiały promocyjne książki „Dzieci dyktatorów”). Cała akcja poparta jest jeszcze referendum, w którym prawie dwa i pół miliona Haitańczyków głosuje na „tak” i… nie ma ani jednego głosu na „nie”. Baby Doc składa przysięgę 21 kwietnia 1971 roku i staje się dożywotnim prezydentem, wstępując na urząd w dniu śmierci swojego ojca. Jest wówczas najmłodszą głową państwa na świecie. Pod dyktando Reza Szach Pahlavi w kwestii przekazania władzy nad krajem nie miał wielkiego wyboru. Ster rządów uchwycił w wyniku zamachu stanu przeprowadzonego za namową Brytyjczyków, a na perski tron został zaproszony przez zgromadzenie narodowe. Po wybuchu drugiej wojny światowej ten sprytny polityk źle ukierunkował swoje sympatie. Odmowa stacjonowania wojsk brytyjskich uznana została przez aliantów za wyraz poparcia działań III Rzeszy i stanowiła pretekst do ataku w 1941 roku. Pokonany Szach został zmuszony do abdykacji. Brytyjczycy początkowo nie mieli najmniejszego zamiaru pozostawiać dynastii Pahlavich na tronie. Uparcie poszukiwali alternatywy. Jednym z pomysłów było koronowanie przedstawiciela poprzedniej, obalonej przez Rezę rodziny panującej. Dwaj ostatni perscy szachinszachowie. Po lewej Mohammad Reza Pahlavi, po prawej jego ojciec obalony przez Brytyjczyków. Problem z typowanym do tronu księciem Mohammadem Hamidem Mirzą z dynastii Kadżarów był jeden i zasadniczy. Persowie nie przyjęliby łagodnie informacji o tym, że rządzić ma nimi obywatel brytyjski, który nie mówi po persku i ma za sobą wierną służbę w Royal Navy. Co gorsza, londyńskiej gazecie „Evening Standard” wydrukowano swego czasu zdjęcie ukazujące księcia Hamida, który salutuje Union Jackowi. W dodatku bardzo rozrośnięta, licząca setki przedstawicieli dynastia Kadżarów nie chciała, by kraj był rządzony przez jedną osobę. Dynaści pragnęli podzielić się władzą między sobą. Brytyjczykom pozostało przeprowadzenie wszystkiego w zgodzie z perską konstytucją. Reza Szach ustąpił ze stanowiska, a zamiast niego tron miał objąć Mohammad Reza Pahlawi. Rodzony syn obalonego władcy. Takie rozwiązanie pozwalało uniknąć większej destabilizacji w kraju. W dodatku książę koronny Mohammad wydawał się słabym i pozbawionym charyzmy człowiekiem, którego w razie potrzeby będzie można łatwo usunąć. Tymczasem nowy szachinszach, ostatni z tej dynastii panował prawie czterdzieści lat. Perska rodzina panująca w 1967 roku. Wychowując sobie małego dyktatora Za wschodnią granicą Polski właśnie obserwujemy kolejny spektakl przekazania władzy. Białoruski dyktator Aleksandr Łukaszenko na naszych oczach namaszcza swojego następcę. Na razie chłopiec jest mały, ma zaledwie 11 lat (urodził się w 2004 roku). Ojciec, który od początku oszalał na punkcie Nikołaja, zabiera go ze sobą wszędzie. Są praktycznie nierozłączni, a sam Łukaszenko opowiada w wywiadach, że syn nie pozwala nikomu innemu karmić się i ubierać, jak tylko tatusiowi. Kola wystrojony w swój mały mundurek, z pistoletem od wujka Putina w kaburze, już odbiera parady wojskowe i bierze udział w obradach ONZ-etu. Białoruscy generałowie, którzy wyczuwają zmieniające się nastroje „Baćki”, zamaszyście chłopcu salutują. Wizyty zagraniczne Łukaszenki nie mogą się obyć bez Koli. Który nastolatek może o sobie powiedzieć, że popędzał własnego ojca w trakcie negocjacji z głowami innych państw, grał w piłkę z papieżem i spotkał się z Raulem Castro? Kola Łukaszenko z ojcem w Grodnie w 2013 roku (fot. materiały prasowe książki „Dzieci dyktatorów”). Takie szkolenie Nikołaja Aleksandrowicza Łukaszenki przez ojca skomentował trafnie jeden z autorów książki „Dzieci dyktatorów”. Valeri Karbalevitch pisze wprost: […] Aleksandr Łukaszenka potwierdza ponownie, że szykuje się do pozostania na swoim stanowisku przez co najmniej dwie dekady i że władza może pozostać w rękach rodziny Łukaszenków jeszcze przez ładnych kilkadziesiąt lat. Na wzór Korei Północnej Białoruś przekształciła się w dziedziczną dyktaturę. Jak widać takie przekręty da się robić nawet w Europie. Pytanie – czy w tej jej części położonej na zachód od Bugu też? Źródła: Jean-Christophe Brisard, Claude Quétel, Dzieci dyktatorów, Kraków, Znak Horyzont 2015. Andrzej Brzeziecki, Małgorzata Nocuń, Łukaszenka, Kraków, Znak 2014. Diane Ducret, Kobiety dyktatorów 2, Kraków, Znak 2013. Abbas Milani, The Shah, New York, Palgrave Macmillan 2011.
Kim Dzong Un kuleje w nowym filmie propagandowym koreańskiej telewizji. "Cierpi za naród" Po raz ostatni była widziana 9 września, kiedy z Kim Dzong Unem odwiedziła Pałac Słońca

Czy Kim Dzong Un żyje? Od dwóch tygodni nikt nie widział dyktatora Korei Północnej na żywo. Według oficjalnej informacji przebywa w nadmorskim kurorcie Wonsan. Nieoficjalnie plotkuje się jednak, że jest bliski śmierci z powodu komplikacji pooperacyjnych lub zakażenia koronawirusem. Tajemnicze zniknięcie Kim Dzong Una Dyktator Korei Północnej po raz ostatni pojawił się publicznie 15 dni temu na posiedzeniu Biura Politycznego KC. Zdjęcie z tego wydarzenia na swoim Twitterze zamieścił Bartosz Węglarczyk. Od tamtej pory nikt nie widział Kim Dzong Una na żywo. Według oficjalnej informacji, przebywa on w kurorcie Wonsan położonym na wschodnim wybrzeżu. Azjatyckie media donoszą, że przywódca Korei Północnej przeszedł operację serca, po której pozostaje w stanie wegetatywnym. Z kolei oficjalna gazeta Komitetu Centralnego północnokoreańskiej partii podsyca mit niezwyciężonego przywódcy, informując, że podczas pobytu w Wonsan, Kim Dzong Un przekazał podziękowania robotnikom budowlanym. Jednak informacja ta nie została opatrzona zdjęciem. To wzbudziło podejrzenia, a jeszcze większe spowodowała nieobecność Kim Dzong Una na uroczystości urodzin jego dziadka, Kim Ir Sena 15 kwietnia, obchodzonych w Korei Północnej jako święto narodowe. Nigdy dotąd nie opuścił tak ważnej uroczystości. Jednak, jak zapewnia południowokoreański minister ds. zjednoczenia, gdyby życiu Kim Dzong Una coś groziło, byłoby to widać po zachowaniu sił militarnych Korei Północnej, tymczasem nic nie zwykłego się tam nie dzieje. Spekulacje na temat stanu zdrowia dyktatora Korei Północnej rozpoczęły się w redakcji południowokoreańskiego portalu Daily NK, w którym pracują uciekinierzy z Korei Północnej. Według ich źródeł, Kim Dzong Un przeszedł operację serca w trybie pilnym po tym, jak zasłabł podczas oficjalnej wizyty na prowincji. Przyczyną omdlenia miały być: nałogowe palenie papierosów i otyłość, w co akurat nietrudno uwierzyć, patrząc na zdjęcia. Amerykańskie media szybko podchwyciły trop, informując, że stan zdrowia koreańskiego dyktatora jest krytyczny. „New York Times”, po prześledzeniu wszystkich plotek na ten temat, ogłosił, że Kim Dzong Un mógł przejść ciężką operację, zachorować na COVID-19, skręcić kostkę lub zapaść w śpiączkę. Czyli możliwości jest sporo… Po tych, zróżnicowanych, trzeba przyznać, doniesieniach na temat zdrowia Kim Dzong Una, pojawiły się oczywiście plotki o tym, kto obejmie po nim schedę. Najbardziej prawdopodobną następczynią wydaje się jego energiczna i ambitna siostra, Kim Jo Dzon, jedyna osoba w kraju ciesząca się absolutnym zaufaniem Kim Dzong Una. #ZdjęcieDnia sprzed 15 dni To ostatnie najnowsze zdjęcie Kima Dzong Una. 11 kwietnia, Pjongjang, posiedzenie Biura Politycznego KC. Przy okazji – ani jednego komputera na stole. Czysto, herbata, żadnych zbędnych teczek i papierów. Porządek :) — Bartosz Węglarczyk (@bweglarczyk) April 26, 2020 Źródła: Twitter (miniatura wpisu), Twitter

Kim Dzong Un i tajemnicza kobieta w parlamencie Źródło: Licencjodawca. "The Guardian" podaje, że ostatni raz kobietę widziano podczas obrad krajowego parlamentu, w którym dyktator

Home Książki Biografia, autobiografia, pamiętnik Kim Dzong Un. Kronika życia i walki We wcześniejszych biografiach: Kim Ir Sena i Kim Dzong lla; wielokrotnie starałem się zwrócić uwagę, że wiedza obywateli Korei Północnej na temat dwóch największych przywódców ich kraju jest wyłącznie efektem pracy nadwornych specjalistów od propagandy i wizerunku. Mimo oszalałego w formie, wszechogarniającego kultu wodzów, mieszkańcy Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratyczne] mogą budować obraz ojców kraju jedynie na podstawie informacji starannie spreparowanych. W oficjalnym przekazie przywódcy muszą pozostawać wolni od przywar zwykłych zjadaczy chleba, obce są im tez emocje codziennego dnia. Troski, żale, zwątpienie to stany zarezerwowane jedynie dla szarych obywateli, ludzi ,j. krwi i kości". Oni, ojcowie narodu, bóstwom podobni, to istoty złożone wyłącznie z idei i cnót, herosi, zdolni jedynie do nadzwyczajnych czynów. Kimów nie sposób mierzyć zwykłą ludzką miarą. (fragment wstępu) Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni. Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie: • online • przelewem • kartą płatniczą • Blikiem • podczas odbioru W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę. papierowe ebook audiobook wszystkie formaty Sortuj: Książki autora Podobne książki Oceny Średnia ocen 6,5 / 10 4 ocen Twoja ocena 0 / 10 Cytaty Powiązane treści

1982 rok daje dokładnie siedem dekad od narodzin pierwszego członka czerwonej dynastii Kim Ir Sena oraz cztery dekady od oficjalnej (i również przekłamanej) daty narodzin drugiego w linii Kim Dzong Ila. Ostatni w kolejce do władzy. Początkowo nic nie zapowiadało, że Kim Dzong Un zostanie następcą dziadka oraz ojca.

Kategoria: Druga wojna światowa Data publikacji: Blisko, bardzo blisko nieba. Na świętej górze Pektu-san - w miejscu, gdzie bojownicy o wolność Korei założyli bastion oporu przeciw Japończykom - o świcie 16 lutego 1942 roku zajaśniało nowe słońce dla umęczonego kraju. W drewnianej chacie Matka Korei, Kim Dzong Suk, wydała na świat dziecię. Nie było wprawdzie przy tym trzech królów ani pasterzy, było za to... bardzo dużo propagandy! Na wieść o narodzinach syna umiłowanego wodza i generała Kim Ir Sena serca towarzyszy broni biją radośnie, a ich oczy napełniają się łzami szczęścia. Oto nowa nadzieja zstąpiła na nich na szczycie Pektu-san. Dzieło Wielkiego Wodza było bowiem odtąd bezpieczne. Jeszcze kilka lat i jego nowo narodzony dziedzic sam chwyci za karabin i będzie kontynuował walkę o wolność. W zimnym obozie, wśród grozy walki z okupantem, Kim triumfuje. A wydarzeniom towarzyszą rzecz jasna znaki magiczne: podwójna tęcza i zupełnie nowa gwiazda na niebie, wskazująca miejsce narodzin syna boskiej rasy. Tyle w kwestii wizji propagandowej, serwowanej światu przez Koreę Północną. Rzeczywistość nie wyglądała równie cukierkowo. On, ona i rewolucja Kim Dzong Suk już w wieku piętnastu lat chwyciła za broń. Jej matka i macocha zginęły z rąk Japończyków, a ona sama postanowiła poświęcić życie na walkę z okupantem. Zgłosiła się do batalionu dziecięcego, którego dowódcą był Kim Ir Sen. „Ślubna fotografia” Kim Ir Sena i Kim Dzong Suk. Początkowo dla swojego zwierzchnika była niewyróżniającą się w niczym podwładną. Sytuacja zmieniła się latem 1937 roku, kiedy to przy Dzong Suk Japończycy znaleźli matryce gotowe do druku ulotek propagandowych. Los młodej partyzantki wydawał się w tamtej chwili przesądzony. Zamiast boleć nad życiem, które miała wkrótce stracić, skierowała do towarzyszy słowa mające zagrzewać ich do walki – Ja zginę, ale wy nie możecie się poddawać! Postawa dziewczyny (o ile wydarzenia te nie zostały zmyślone) musiała wywrzeć niemałe wrażenie na dowódcy. O początkach ich wspólnego życia niewiele wiadomo. Niemal nic nie przedostaje się przez sita północnokoreańskiej cenzury, a w dostępnych materiałach propagandowych może być co najwyżej niewielkie ziarno prawdy. Pewne jest natomiast, że Kim Ir Sen poświęcał się przede wszystkim ruchowi partyzanckiemu i rewolucji, a życie rodzinne stało daleko niżej na liście jego priorytetów. Zdaniem Diane Ducret, autorki „Kobiet dyktatorów 2”, w 1941 roku dopiero namowy innych kobiet żyjących w obozie skłoniły Ukochanego Wodza do zrobienia sobie zdjęcia z Dzong Suk. Sam Kim Ir Sen wspominał: Kiedy się o tym dowiedziała, poczerwieniała jak burak i schowała się za plecami kobiet. One jednak popchnęły ją ku mnie z uśmiechem. Towarzysz nie tracił czasu, błyskawicznie nacisnął migawkę. Wtedy bodaj pierwszy raz w życiu pozowałem do zdjęcia w parze z kobietą. Dzong Suk i ja traktowaliśmy to właściwie jak fotografię ślubną. (cyt. za: D. Ducret, „Kobiety dyktatorów 2”) Według północnokoreańskiej propagandy Kim Ir Sen całą wojnę spędził na walce z Japończykami. Tak naprawdę, przez większość jej trwania spędził on w Związku Radzieckim. Na ilustracji jeden z wielu plakatów propagandowych przedstawiających Kim Ir Sena wśród partyzantów. Co robił w tym czasie mały następca Słońca Rewolucji? Ano przyszedł na świat tej samej wiosny, kiedy zrobiono „fotografię ślubną” jego rodziców. Z tym, że z okazji jego narodzin wcale nie zakwitły kwiaty w środku zimy, ani ptaki nie śpiewały pochwalnych, radosnych pieśni na jego cześć, a przez niebo wcale nie przebiegała podwójna tęcza. Ponadto nie tylko Dzong Suk nie powiła go na Pektu-san, ale nawet nie zrobiła tego w oficjalnie podawanym roku. Ale czego się nie robi dla lepszego PR? Zobacz również:Marita Lorenz. Kobieta, która na zlecenie CIA miała zabić Fidela CastroZakochany Saddam. Młode lata irackiego dyktatoraMao, Budda i 1600-letnie jaskinie A gdzie byli rodzice? W rzeczywistości w latach drugiej wojny światowej Kim Ir Sen służył w Armii Czerwonej w stopniu majora, dowodząc oddziałem złożonym ze swoich rodaków. Pochłonięty żarem rewolucji, nie miał zbyt wiele czasu dla Dzong Suk. Tymczasem ona ze wszystkich sił, wręcz obsesyjnie, starała się zyskać przychylność Kima. Jeden z północnokoreańskich pomników ukazujący w centralnym miejscu Kim Ir Sena, a u jego stóp (chyba jak w prawdziwym życiu) Kim Dzong Suk. Według dzisiejszych standardów nazwalibyśmy ją chyba… dziwacznie zaangażowaną animatorką kultury. Jak pisze Diane Ducret, Dzong Suk przygotowywała przedstawienia taneczne dla żołnierzy i dla Koreańczyków żyjących pod japońską okupacją, przekonując ich między innymi do tak ważnego obowiązku obywatelskiego, jak naprawa dróg. Jednocześnie nie pozwalała na sprowadzenie kobiet do roli wyłącznie „czasoumilaczy” dla partyzantów. Towarzyszki z jej inspiracji i dzięki jej inicjatywie uczyły się nawet skakać ze spadochronem i pokonywać rzeki w pełnym rynsztunku płynąc z prądem. O ślepym zapatrzeniu Dzong Suk w Kima świadczyło również to, że była gotowa kłamać w sprawie narodzin syna. Następca Kim Ir Sena przyszedł bowiem na świat poza granicami Korei. Krajem jego urodzenia był Związek Radziecki, co w pewnym sensie psuło idealny wizerunek następcy Wielkiego Wodza. Dla potrzeb propagandy rozpowszechniano informacje o tym, że dziecko przyszło na świat na wspomnianej wcześniej świętej górze. Narodziny w radzieckim obozie wojskowym w miejscowości Wiatskoje nad Amurem jakoś nie przystawały do życiorysu przyszłego boskiego przywódcy… Nie tylko oficjalne miejsce, ale i podawany rok urodzenia rozmija się z prawdą. W rzeczywistości Kim Dzong Il przyszedł na świat w roku 1940 albo 1941. Odmłodzono go nieco, znów ze względu na propagandę. Wszak obchody przyszłych podwójnych okrągłych jubileuszy – ojca i syna (Kim Ir Sen urodził się w 1912) – musiały być wspaniałe! Matka-wariatka? Zanim jednak miał nastać czas świętowania, trzeba było wyzwolić Koreę, więc żołnierze Kima nie mogli jeszcze spocząć na laurach. Partyzanci maszerowali wśród gór i lasów, znosząc niewygody. Podczas jednego z takich forsownych marszów, w zimny październikowy wieczór, Kim Dzong Suk po raz kolejny postanowiła udowodnić Wielkiemu Wodzowi swoje przywiązanie. Na potrzeby propagandy zmieniono zarówno miejsce jak i datę urodzenia Kim Dzong Ila. Co więcej – co widać na załączonym obrazku – mały Kim brał udział w walkach z Japończykami. Dzierżąc w rękach jak relikwię bieliznę Kim Ir Sena, pobiegła szybko nad potok by odświeżyć to, co przylega najbliżej ciała wielkiego dowódcy. Warunki nie pozwoliły jej tylko na wysuszenie wodzowskich galotów przed wyruszeniem w dalszą drogę, co wpędziło ją niemal w rozpacz. Nie mogła przecież nieść w plecaku mokrych rzeczy Kima i nie mogła mu ich oddać nieprzygotowanych. Odpędzając widmo porażki wsadziła mokrą bieliznę pod własną kurtkę i suszyła ją na swoim ciele w marszu. Przypomnijmy – była październikowa zimna noc, więc przez cały czas musiała dygotać z zimna i rozcierać zgrabiałe po praniu w strumieniu ręce. Tymczasem, kiedy podczas następnego postoju dumna wręczyła mężowi świeżutką bieliznę, została przezeń skarcona. Po chwili jednak, widząc jej zaangażowanie i trud włożony w sprawienie mu tej małej przyjemności, wódz zmienił zdanie i – jak pisze Diane Ducret – uronił kilka łez. Jeśli ten objaw przywiązanie wydaje się dość ekscentryczny, to już kolejny jest wręcz dziwaczny. Kiedy Kim Ir Sen sposobił się do kolejnej misji, sen z powiek Dzong Suk spędzało to, jak uczynić jego marsz wygodniejszym, a ubiór przyjemniejszym. Wreszcie wpadła na genialny (chyba tylko jej zdaniem) pomysł. Postanowiła sprawić dowódcy nowe, miękkie wkładki do butów. Przeszkodą okazał się brak odpowiednich materiałów. Jednak obsesja kobiety, z pomocą tego, czym obdarzyła ją natura, pokonała i tę przeciwność. Ciekawie musiał zareagować wódz rewolucji Kim Ir Sen, kiedy zakładając buty znalazł w nich wkładki z kruczoczarnych warkoczy swojej żony. Szkoda tylko, że takich wiekopomnych momentów z życia wodza nie rejestrowały migawki aparatów… Słodkiego miłego życia… Dzong Suk, która stała się cieniem Kima, mogła wreszcie odetchnąć dopiero w 1945 roku, kiedy jej mąż stał się „Słońcem Korei”. Nieważne, że wybrali go nie Koreańczycy, tylko Sowieci i że padło właśnie na niego z braku lepszych kandydatów (a i tak był najsłabiej wykształconym przywódcą bloku państw komunistycznych). Liczyło się tylko to, że powstała nowa Komunistyczna Korea z Kim Ir Senem na czele. Kolejny popis możliwości północnokoreańskiej propagandy. Kim Ir Sen oraz Kim Dzong Suk gotowi do walki z Japończykami. Jak wiemy w tym czasie tak naprawdę przebywali w ZSRR. Wraz z przeprowadzką do Pjongjangu Kimowie zamienili partyzancki barak na piękną willę z basenem i szybko zdecydowali się na powiększenie rodziny. Przez dwa lata przybywają kolejni potomkowie – synek Szura, a po nim córeczka Kim Kyong-hui. Sielanka z wodzem prowadzącym lud ku rewolucji i tupotem małych stópek na tarasie nie trwa zbyt długo. Już w roku 1948 świat Dzong Suk się wali. Mały Szura ganiający po domu na moment zniknie matce z oczu. Kilka chwil później Dzong Suk znajdzie go martwego w basenie. Ten gigantyczny cios w matczyne serce całkowicie łamie pierwszą damę Korei. Nie odzyskuje już zdrowia i równowagi psychicznej. W 1949 Dzong Suk ma trzydzieści dwa lata i twarz kobiety znacznie starszej. Matka Kim Dzong Ila była dość specyficzna… Lata walki partyzanckiej nadwątliły jej siły, a śmierć Szury całkowicie rozbiła jej psychikę. Organizm był zbyt słaby by przetrwać trudy kolejnego porodu. Żona wodza zmarła 22 września 1949 roku wydając na świat martwą córeczkę. Istnieją pewne przypuszczenia, że Dzong Suk popełniła samobójstwo, albo została usunięta z otoczenia wodza jako zbyt mało reprezentacyjna (niepiśmienna i zniszczona latami w partyzantce). Prawdziwych przyczyn zgonu nigdy nie poznamy. To nie pierwsza i nie ostatnia pilnie strzeżona tajemnica państwa rządzonego przez jej wnuka Kim Dzong Una. Pozostanie po niej jednak osobliwy mit narodzin wielkiego Kim Dzong Ila. Istna szopka pektusańska. Źródło: Diane Ducret, Kobiety Dyktatorów 2, Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, Kraków 2013.

. 137 129 691 217 136 320 137 617

kim dzong un ostatni czerwony książę