1. Mleko i secer kuvati na tihoj vatri oko 45 minuta. 2. Dodati margarin i cokoladu i nastaviti s kuvanjem, uz povremeno mesanje, dok se fil ne zgusne. 3. Ostaviti fil da se prohladi pa filovati listove oblande mlakim filom. Od gore pritisnuti nekim teskim predmetom i ostaviti na 2-3 sata. Nakon toga, iseci po zelji i posluziti. W zasadzie to możesz jeść wszystko. Tylko glutenu nie. I nabiału. I czerwonego mięsa. I ryb, bo rtęć. I szczerze mówiąc, to ta lista się nie kończy. Powiem więcej! Nawet, jeśli wg zwolenników danego stylu odżywienia, Twoje dieta będzie perfekcyjna, to przez innych (ze skrajnego obozu), zostałaby uznana za zbrodnię przeciwko ludzkości. Przykład? Weganizm kontra ale, momencik! Odchudzanie małymi krokami nie ma celu zrobienia rewolucji w Twoim życiu, a spokojne przejście przez proces zmiany nawyków żywieniowych i wprowadzenie dodatkowej aktywności do codziennego życia. Oba te zabiegi mają przyczynić się do poprawy Twojego zdrowia, samopoczucia i sylwetki. Przypomnijmy sobie poprzednie kroki:Motywacja – Zmień nastawienie, przygotuj się na zmiany, wypunktuj potencjalne zagrożeniaWyeliminowanie szkodliwych produktów z diety – Pozbądź się ze swojego domu tych rzeczy, które nie powinny znaleźć się w Twoim żołądkuDziś dowiecie się ile (i jak dużych) posiłków jeść oraz jak je komponować. WAŻNE: Pamiętajcie, że nie przedstawiam tu założeń idealnego schematu odżywiania! Są to założenia, które w przyszłości będzie można ulepszyć i doprecyzować, ale dzięki temu są wykonalne dla wszystkich. To zalecenia dla osób totalnie początkujących lub tych, u których inne metody zawodziły, bo wymagały zbyt dużych posiłków jeść – czy trzeba jeść 5 posiłków dziennie, żeby schudnąć?Czy trzeba jeść 5 posiłków dziennie, żeby schudnąć?Nie, nie trzeba jeść 5 posiłków dziennie, żeby schudnąć. Z czego wynika popularność tej teorii? Po pierwsze z ludzkiej natury – jedząc częściej, zjadamy mniejsze porcje, niż sumarycznie przy 3 posiłkach. Jedząc 3 posiłki zwiększamy ryzyko zwiększonej ochoty na przekąski i podjadanie. Po drugie – trochę z fizjologii. Ale to temat na książkę lub co najmniej osobnego posta ;). Pamiętajcie: dla osób, które chcą po prostu schudnąć, nie mają ambicji startu w zawodach kulturystycznych czy bikini fitness, naprawdę nie muszą przesadzać. Nie musicie zastanawiać się czy lepiej spożywać 1,2 g białka na kg mc, czy może jednak 1,4 g białka itd. Bo tak naprawdę, nie musicie nawet liczyć kalorii :). Jeśli dotychczas żywiłeś się w fast foodach, gotowymi produktami i zapychałeś bochenkiem chleba dziennie – nie musisz pilnować się każdej, najmniejszej Twój styl życia nie pozwala Ci na jedzenie 5 posiłków, to jedz ich 4, a nawet 3 – choć to wymaga dużej wiedzy żywieniowej i świadomości własnego organizmu. Z punktu widzenia sylwetki i zdrowia najważniejsze jest to, co będziesz jadł – wyłącznie produkty najwyższej jakości, odżywcze i w miarę możliwości ekologiczne – i ile będziesz tego jadł. Dlaczego piszę o tym i „łamię” złotą zasadę 5 posiłków? Bo nie chcę, żeby choć jedna osoba zniechęciła się do zmiany nawyków żywieniowych, myśląc sobie „łeee, nie dam rady jeść 5 razy dziennie, więc nie warto próbować nic zmienić, bo bez tego ani rusz”. W przypadku osoby zdrowej to nie przekreśla szansy na zrzucenie kilogramów, mimo że nie jest to układ małymi krokami zakłada przede wszystkim poprawienie jakości, ilości spożywanego jedzenia, spożycia płynów, zwiększenie udziału aktywności fizycznej w jest wprowadzenie regularności w spożywaniu posiłków. Jeśli zdecydujesz się jeść cztery razy dziennie, zadbaj o równe przerwy między tymi posiłkami. Wypracowując regularny cykl dobowy, usprawnisz pracę układu hormonalnego, a hormony mogą być Twoim sprzymierzeńcem lub wrogiem w procesie odchudzania. Lepiej mieć je po swojej stronie ;).Ile jeść, żeby schudnąć?Zasada jest prosta: jedz nieco mniej, ruszaj się nieco więcej, a schudniesz. Ile jeść, żeby schudnąć? Tyle, ile potrzebujesz. Potrzebujesz, a nie chcesz ;). Niech Twoją kontrolką będzie pierwsze uczucie sytości. Musisz jeść na tyle wolno, by go nie przeoczyć. Dodatkowo, dzięki powolnemu przeżuwaniu uczucie sytości nadejdzie szybciej, niż przy jedzeniu na wyścigi. Podczas jedzenia daj sobie czas i możliwość, by w ogóle poczuć sytość. Potrzebujesz wizualizacji? To, co czujesz przy świątecznym stole, gdy musisz odpiąć guzik to już kilkanaście minut i dwa kotlety po uczuciu sytości. Teraz to uczucie przepełnienia i jedz tyle, żeby poczuć sytość, a nie jesteś na wyższym stopniu wtajemniczenia, możesz skorzystać z któregoś z moich jadłospisów:Jadłospisy do pobrania 5-dniowe 1600/1900 kcaltydzień Itydzień IItydzień III – moja ulubionatydzień IV – moja prawie ulubionaTygodniowa dieta 1500 kalorii do pobrania:tydzień Itydzień IItydzień IIIJak komponować posiłki i dietę, żeby schudnąć?Przedstawię Wam najprostszy, możliwie najbardziej uniwersalny sposób komponowania posiłków na diecie. Sprawdzi się u wszystkich zdrowych osób – niezależnie od tego czy chcą schudnąć czy nie. Zakłada 3 posiłki główne: śniadanie, obiad i kolację oraz zależnie od potrzeb posiłki mniejsze (1,2 lub 3).Ogólne zasady komponowania posiłków:źródło: mniejsze (podwieczorek, II śniadanie) – muszą być posiłkami o niskim bądź średnim ładunku glikemicznym; nie jest dobrym pomysłem jedzenie jako przekąski np. banana czy sałatki owocowej – w trosce o utrzymywanie prawidłowego poziomu glukozy we krwi; jedzenie wyłącznie produktu o wysokim IG powoduje szybki skok insuliny, która błyskawicznie spowoduje obniżenie poziomu cukru we krwi. A co nagle, to po diable ;). Szybki spadek cukru = szybkie nadejście uczucie głodu. Właśnie dlatego ważne jest, by ładunek glikemiczny szczególnie małych posiłków był niski lub – powinno pokryć 30% dziennego zapotrzebowania na energię; jest to posiłek, który możesz skomponować według własnych upodobań, bo najważniejsze jest to, żeby w ogóle pojawił się w Twojej diecie! Badania potwierdzają, że osoby odchudzające się, które nie jedzą śniadań z czasem ponownie przybierają na wadze (Neumark – Sztainer, 2006), a osoby jedzące śniadania są mniej podatne na nagłe ataki głodu zaspokajane przekąskami i spożywają ogólnie mniej kalorii (Schlundt, 1992). Ponadto ankieta wypełniona przez 3000 osób, którym udało się schudnąć 14 kg i utrzymać ten wynik przez co najmniej rok wykazała, że 88 % ankietowanych zjadało śniadanie co najmniej 5 razy w tygodni, a aż 78% ankietowanych zjadało śniadanie codziennie. Zaledwie 4% nie jadło – największy posiłek w ciągu dnia, może stanowić nawet 40 % dziennego zapotrzebowania; na Twoim talerzu powinno znaleźć się źródło pełnowartościowego białka, tłuszcze nienasycone i węglowodany (złożone). W polskich warunkach, zdrowy talerz może wyglądać mniej więcej tak: połowa warzywa (sałatka, warzywa z patelni, piekarnika, surowe warzywa, warzywa kiszone), 1/4 węglowodany złożone, 1/4 wysokiej jakości źródło białka (ryby, jaja, mięso, białko roślinne w przypadku wegetarian i wegan), a wszystkie składowe powinny być przygotowywane z użyciem naturalnych przypraw i wysokiej jakości tłuszczów (na zimno oliwa z oliwek – ewentualnie do krótkotrwałej obróbki termicznej, a do smażenia olej kokosowy lub masło klarowane lub smalec gęsi)Źródło infografiki: – nieprawdą jest, że kolacji nie powinno się jeść! Bzdura. Kolację warto zjeść około 2 h przed snem, powinna pokryć 15-20 % zapotrzebowania na energię. Czy musi być białkowa? Nie. Jeśli zdecydujecie się na tę opcję, pamiętajcie o dołożeniu do kolacji źródła tłuszczu. Popularność kolacji białkowych wynika w dużej mierze z tego, że popularne w Polsce źródła białka, to produkty o niskiej gęstości kalorycznej (np. twaróg, serek wiejski, chude ryby, mięso). Najważniejsze, by była w pełni odżywcza – będę powtarzać do znudzenia, ale kluczowe jest to, by na talerzu lądowały produkty wysokiej jakości. Bo białka na kolacje nie sprawdzą się u wszystkich. Mogą bowiem utrudniać zasypianie, przez współdziałanie melatoniny z serotoniną. Serotonina współreguluje działanie melatoniny, a sama dla siebie potrzebuje insuliny (by tryptofan mógł dołączyć do procesu jej biosyntezy). Prościej? Jedząc węglowodany powodujemy wzrost poziomu insuliny, a wzrost poziomu insuliny sprawi, że aminokwasy krążące w krwiobiegu zaczną trafiać do komórek. Oprócz tryptofanu :). Zwiększy się jego dostępność w krwiobiegu, szybciej dotrze do mózgu i dołączy do procesów biosyntezy serotoniny, która ulega częściowej przemiany do melatoniny. I właśnie w ten sposób pomaga nam smacznie spać. Mój profesor od endokrynologii nie byłby dumny z takiego skrótu, ale na nasze potrzeby jest on zdecydowanie wystarczający :). Nie znaczy to jednak, że masz wciągnąć ciacho na dobry sen :). Niech kolacja będzie białkowo – węglowodanowa, przy czym głównym źródłem węglowodanów niech będą warzywa, a w drugiej kolejności pełne w komponowaniu posiłków i jadłospisów może okazać się również nowa piramida mam nadzieję, że pomogłam? 🙂 Jak zwykle chętnie odpowiem na Wasze pytania zostawiane w komentarzach. Jeśli nie macie pytań, to podzielcie się chociaż wrażeniami po pierwszych trzech tygodniach od momentu, w którym mieliście zacząć realizację tych wszystkich super postanowień :). Jak Wam idzie? "Przygotowanie do postu zaczęłam od odstawienia słodyczy i alkoholu na 2 tygodnie i schudłam 2 kg. Pierwszy mój post trwał 15 dni. Po miesiącu 15-dniowego postu zrobiłam badania krwi, żeby sprawdzić tarczycę. Odstawiłam hormony i przystąpiłam do 42-dniowego postu" - mówi Joanna. Karmienie piersią jest niezwykłym doświadczeniem i może dawać wielką satysfakcję. Ale nawet najlepszą przygodę trzeba kiedyś zakończyć. Najlepiej tak, by obie strony (mama i dziecko) były na to gotowe. Dopóki dziecko ssie choćby raz dziennie, mama ma pokarm. Z karmienia piersią można więc wycofywać się stopniowo, systematycznie wzbogacając dietę malca o inne pokarmy. Takie odstawianie nie stanowi rewolucji ani w sposobie jedzenia, ani w emocjach obu stron. KIEDY PODJĄĆ DECYZJĘ? Każdy dzień karmienia jest dla małego dziecka ważny i bardzo cenny. Pokarm mamy jest równie wartościowy w pierwszych miesiącach karmienia, jak i w drugim., trzecim czy czwartym roku życia dziecka. Złoty standard to karmienie wyłącznie piersią przez pół roku, a potem karmienie na żądanie tak długo, jak mama i dziecko tego potrzebują. Ponieważ piersi to część ciała kobiety, ma ona pełne prawo powiedzieć w pewnym momencie: dość. Już nie chcę karmić. Nikt nie ma prawa zmuszać jej, żeby karmiła dłużej, niż tego chce. Przez zmuszanie rozumiem tu silną presję, ale też negatywne oceny, lekceważenie, podważanie jej kompetencji jako matki. Nikt nie ma też prawa powiedzieć: przestań już karmić, bo to nie wypada/bo skrzywisz psychikę dziecka/bo twój pokarm nie jest już dla niego cenny. To nieprawda. Mleko krowie nie jest dla dziecka lepsze od mleka matki. Mleko modyfikowane jest tylko dostosowanym do potrzeb małego dziecka ZAMIENNIKIEM mleka matki. Jak długo karmiłyby kobiety, gdyby kultura i technologia nie skłaniałyby ich do odstawienia od piersi? Prawdopodobnie 2-3 lata. Samice szympansów, w wielu kwestiach tak do ludzi podobnych, karmią swoje młode do 4 lat. Mają ten komfort, że mogą się poddać naturalnej potrzebie, nie muszą słuchać niczyich komentarzy i dobrych rad. JAK STWIERDZIĆ, ŻE TO JUŻ? Sama karmiłam piersią dwoje dzieci. Jedną córkę 6 tygodni. Jak dla mnie - za krótko. Nie miałam wsparcia, miałam za to duże problemy. Nie poradziłam sobie z nimi. I z presją otoczenia, by "przestać się męczyć i dać butelkę". W końcu dałam dziecku tę butelkę, ale poczucie straty nie opuszczało mnie przez równo 10 lat. Do czasu, gdy mądra specjalistka wyjaśniła mi przyczyny kłopotów, porozmawiała ze mną i zdjęła mi z barków ciężar poczucia winy. Drugą córkę karmiłam 20 miesięcy i wspominam ten okres jako wspaniały czas bliskości, zrozumienia, tworzenia więzi. Po drodze kilka razy zastanawiałam się, jak długo mam karmić. I postanowiłam zaufać intuicji. Któregoś dnia poczułam, że to już, że wystarczy. Byłam tego pewna i łatwo mi było konsekwentnie wprowadzać zmianę w życie. Myślę, że to jest ważne - być gotową. Czasem jednak decyzję trzeba podjąć, ponieważ jest ku temu inna przyczyna. Na przykład mama jest w ciąży i ginekolog orzeka, że akurat w tym przypadku karmienie starszego dziecka mogłoby zagrozić młodszemu, nienarodzonemu. Można karmić w ciąży, ale nie wtedy, gdy jest ona zagrożona. Czasem mama musi przejść poważne leczenie (wiele leków można bezpiecznie brać podczas karmienia, ale nie wszystkie). Życie różnie się toczy i zdarza się, że decyzja o odstawieniu od piersi bywa dla kobiety potrzebnym rozwiązaniem, choćby w sferze emocji. Jeśli tak właśnie jest, jeśli odstawienie jest konieczne, a mama jest do niego przekonana, jest OK. ZUZANNA PIÓRKOWSKA, MAMA JULKA: Tak, jak trudne są początki karmienia, tak trudne było dla mnie odstawianie dziecka od piersi. Karmiłam synka 8 miesięcy, dłużej niż planowałam. Nigdy nie byłam zwolenniczką długiego karmienia piersią. Chodzące dziecko, które samo "dostawia się" do piersi, jest dla mnie dziwnym widokiem. Chciałam karmić pół roku. Lekarka namówiła mnie jednak, żebym karmiła jeszcze przez okres wakacji. Po 5. miesiącu zaczęłam podawać synkowi pierwsze dania w słoiczkach. Najpierw po łyżeczce. Była to bardziej zabawa niż jedzenie. Gdy Julek skończył pół roku wprowadziłam do jego diety mleko modyfikowane. Pierwsza butelka spotkała się z ogromnym płaczem. Bałam się, że syn nie zechce się "przestawić", ale jakoś poszło. Początkowo dostawał sztuczne mleko tylko raz dziennie. Z czasem Julek zaczął jeść coraz więcej rzeczy. Nadal jednak chętnie ssał pierś. We wrześniu wprowadziłam zasadę, że karmię piersią w nocy i raz w ciągu dnia. Choć syn początkowo marudził, byłam stanowcza. Po trzech tygodniach całkiem przestałam karmić go piersią. Moje piersi przeszły okres odstawienia bez problemu. Najpierw ilość pokarmu dostosowywała się do potrzeb syna. Potem, gdy karmiłam już tylko raz dziennie i piersi były obrzmiałe i przepełnione, odciągałam nadmiar mleka laktatorem. Ale tylko nadmiar, starałam się nie opróżniać piersi do końca. Dzięki temu pokarm stopniowo zanikał, a ja uniknęłam stanów zapalnych. Teraz syn "zapomniał" już o piersi. Gdy jest marudny, dostaje smoczek, a mieszankę polubił. Najgorsze jest oczywiście nocne przygotowywanie butelki, bo nie ukrywajmy - karmienie naturalne w tym przypadku to duża wygoda. Teraz za to mogę spokojnie podzielić się obowiązkami, a przede wszystkim tatuś może nakarmić syna w nocy. IZABELA REGÓLSKA, MAMA MICHALINY I NATALII: Z góry założyłam, że córkę będę karmić piersią przez rok. Kiedy skończyła pół roku, za radą pediatry zaczęłam rozszerzać jej dietę, powoli zastępując posiłki mleczne, bezmlecznymi. Zaczęłam od drugiego śniadania. To były nasze pierwsze marchewki i jabłka. Potem zastąpiłam podwieczorek, a następnie obiad. Na koniec zostawiłam śniadanie i kolację. Ponieważ do 9. miesiąca życia córka jadła też w nocy, skupiłam się na zastąpieniu nocnego posiłku wodą. Jednocześnie zaczęłam podawać małej bardziej syte kolacje. Najczęściej była to kaszka dla niemowląt, uzupełniana piersią przed snem. Gdy udało mi się przestać karmić w nocy, zaczęłam zastępować kaszką poranne mleko z piersi. Wbrew pozorom to nie wieczorny posiłek był dla mnie najtrudniejszy do zastąpienia, a właśnie poranny. Uwielbiałam momenty, gdy po wstaniu leżałyśmy z córką jeszcze chwilę przytulone, a po karmieniu przysypiałyśmy na kolejne dwie godziny. Trzy tygodnie przed pierwszymi urodzinami córka sama zrezygnowała z wieczornych karmień. Byłam w szoku. Odstawianie dziecka od piersi miało być trudne, a tu taka niespodzianka! Z jednej strony byłam szczęśliwa, że to decyzja córki, z drugiej było mi najnormalniej w świecie smutno. Wiedziałam, że coś się skończyło bezpowrotnie. Jakiś czas później pogodziłam się z tą myślą i z perspektywy czasu wiem, że takie "odstawienie" od piersi było najlepsze z możliwych. Mocniej przeżyłam rezygnację z karmienia piersią drugiej córki, gdyż nastąpiło to przed jej 3. miesiącem życia. Powodem były moje problemy zdrowotne i przymus przyjmowania leków, przy których nie mogłam już córki karmić. Ponieważ wiedziałam wcześniej, że to nastąpi, od początku przyzwyczajałam Natalię do picia z butelki. Dzięki temu karmienie piersią stopniowo zamieniałam mlekiem modyfikowanym. Płakałam wieczorami z tego powodu przez cały miesiąc. Do dziś wzbudza to we mnie dyskomfort psychiczny. Jednak wiem, że długie karmienie piersią nie zastąpi moim dzieciom matki. Muszę być dla nich zdrowa i silna. ANETA GROCHAL, MAMA MARTYNY I WIKTORA: Martynkę, moją kochaną dziewczynkę, karmiłam piersią przez 11 miesięcy. Ten cudowny czas przerwała nam niespodzianka w postaci dwóch kresek na teście ciążowym. Pierwsze, o czym od razu pomyślałam: co z karmieniem piersią, czy będzie to nadal możliwe? Podczas wizyty u lekarza dowiedziałam się, że nie dość, że nie mogę dalej karmić małej, to muszę ją odstawić natychmiast. Wracałam do domu, a w głowie huczało mi od myśli, jak uchronić córeczkę przed stresem związanym z odstawieniem od piersi. Czy w ogóle jest to możliwe? Pomyślałam sobie, że jedyne, co mogę zrobić, to się uśmiechać i nie bać. Po powrocie do domu przytuliłam Martynkę, uśmiechnęłam się do niej i powiedziałam, że przyszedł czas na poznanie nowego smaku mleczka. Zadziałało! Martynka wypiła całą butelkę mleka modyfikowanego! Potem zresztą okazało się, że bardzo jego smak polubiła. Z nocnymi karmieniami było już gorzej. Tu niezastąpiony okazał się mąż, który cierpliwie wstawał do córeczki, gdy budziła się i domagała piersi, przytulał ją, kołysał, a gdy się wyciszyła, odkładał do łóżeczka. Jeszcze około miesiąca Martynka szukała piersi w ciągu dnia. Podchodziła, pokazywała paluszkiem na pierś, ale nie płakała, nie krzyczała. W takich chwilach po prostu proponowałam jej zabawę. Byłyśmy blisko, było nam miło, nie było tylko ssania. Synek okazał się dla mamy łaskawszy. Po prostu sam przestał ssać pierś. Po powrocie z wakacji pewnego dnia rano, gdy przystawiłam go do piersi, popatrzył na mnie zdziwiony, jakby nie rozumiał, co robię. Pomyślałam, że to jednorazowa sytuacja, ale nie, po prostu już nie chciał mleczka mamy - poznał nowe smaki. Oczywiście wzbogaciłam jego dietę mlekiem modyfikowanym. Teraz to ja, w przeciwieństwie do sytuacji z córeczką, czułam się zagubiona. Zupełnie nie byłam na taką sytuację przygotowana. Było mi żal, że znowu tak szybko kończy się karmienie - przy synku również trwało tylko 11 miesięcy. Jednocześnie w duchu dziękowałam mu, że podjął tę decyzję za mnie. Najważniejsze jest ufać sobie i swojemu dziecku, dziecko wszystko wyczuwa i reaguje tak, jak my. Dlatego nie można pokazać, że to, co się dzieje, jest dla nas trudne, bo będzie też takie dla dziecka. ANNA KUNIKOWSKA, MAMA MAI I TYMONA: Wiedziałam, że będę chciała karmić piersią rok. Z dnia na dzień coraz rzadziej przystawiałam córkę do piersi. Na koniec zostały nam już tylko wieczorne kamienia. Mała przesypiała całe noce, nie było więc dylematu, co jej podać, gdy się obudzi i będzie płakać. W dzień w pewnym momencie już nie czułam potrzeby, żeby ją dalej przystawiać. Córka nawet już sama nie chciała ssać i można powiedzieć, że nie zauważyła, kiedy karmienie piersią się skończyło. Miesiąc po tym, jak odstawiłam córkę, zaszłam w drugą ciążę. Gdy urodziłam syna, karmienie było z jednej strony łatwiejsze - wiedziałam już, jak to jest, jak go przystawiać. Ale musiałam zajmować się jeszcze córeczką. Synek miał duży apetyt i bardzo ładnie przybierał na wadze. Za to ja mocno schudłam. Byłam wiecznie zmęczona i osłabiona. W końcu zaczęłam dokarmiać syna mlekiem modyfikowanym. Miałam coraz mniej pokarmu, a mały coraz mniej chętnie ssał pierś. W końcu całkiem go odstawiłam. Z perspektywy swoich doświadczeń myślę, że dziecko musi być samo gotowe, żeby zrezygnować ze ssania piersi. Wtedy odstawianie nie jest trudne.

Hej:) Trochę ponad miesiąc temu odstawiłam tabletki antykoncepcyjne (Naraya) i od tego czasu schudłam już 9 kg Odchudzam się trochę dłużej, bo od 21.03, do czasu odstawienia tabletek nie leciało mi nic (a katowałam się kapustą, dukanem, lemon detox (ale tylko 2 dni:)- co zleciało, to wracało, potem przeszłam na SB, na którym jestem do teraz), tzn. raz waga pokazywała 4 kg

Od miesiąca i czterech dni jestem na diecie ketogenicznej. Zdecydowałam się wybrać jeden z bardziej restrykcyjnych modeli odżywiania, ponieważ nie wymaga on ograniczania kalorii, nie wiąże się z byciem głodnym i pozwala szybko schudnąć bez przykrych konsekwencji. Czy ketoza to dieta, na której zamierzam zostać? Jak przebiegła moja adaptacja? W poniższym wpisie poruszam temat tego, co jadłam, jak się czułam i nie tylko. Zapraszam! Co to jest ketoza i czy to bezpieczne? Skoro trafiłeś/aś na ten wpis, prawdopodobnie już wiesz, co to takiego ta tajemnicza ketoza oraz z czym wiąże się dieta, która do niej prowadzi. Jeśli nie, odsyłam Cię do fachowej literatury, w której znajdziesz wypowiedzi naukowców i specjalistów w tej dziedzinie. W dużym skrócie: dieta ketogeniczna polega na restrykcyjnym ograniczeniu spożywanych węglowodanów, na rzecz tłuszczy i białek. Dzięki temu, organizm wchodzi w stan ketozy – wątroba zaczyna produkować ciała ketonowe, które zastępują glukozę. W wyniku tego energia pozyskiwana jest z tłuszczu, co powoduje spalanie tkanki tłuszczowej. Zalecane makro w okresie adaptacji (zmuszenia organizmu do produkcji ketonów i nauczenia go, jak z nich korzystać) wynosi: 80% tłuszcze 15% białka 5% węglowodany (max 30 g dziennie) Tyle tytułem wstępu. Dalszą część zacznijmy od odpowiedzi na pytanie, czy zamierzam pozostać na diecie ketogenicznej: raczej nie. Ma to być rodzaj eksperymentu – zamierzam obserwować swój organizm przez 2-3 miesiące i dopiero wtedy zdecydować, co dalej. Póki co, jest bardzo dobrze. Odkąd węglowodany jakie spożywam pochodzą głównie z warzyw: czuję się doskonale, schudłam 6 kg i ciągle chudnę, mam mnóstwo energii, przez co zaczęłam ćwiczyć, skończyły się moje problemy żołądkowe, nie miewam wzdęć ani bólów brzucha, zniknęły problemy skórne, nie mam też napadów głodu, przestałam podjadać, trzy posiłki dziennie w zupełności mi wystarczają. Przygotowanie do ketozy i lista zakupów Decyzja podjęta, przechodzisz na dietę ketogeniczną. Co dalej? Od czego zacząć? Na podstawie moich własnych doświadczeń, na początek proponuję pozbyć się z domu wszystkich produktów 'zakazanych’, których spożycie opóźni proces adaptacji do ketozy. Jeśli jest taka możliwość, namów do przejścia na nowy styl żywienia bliskich. Ja przekonałam do tego męża, który chudnąć wcale nie musiał, ale z chęcią postanowił mi towarzyszyć. Opróżniliśmy więc lodówkę niemal do zera i zrobiliśmy pierwszą listę zakupów spożywczych. Ponieważ podczas adaptacji podaż tłuszczu musi być wzmożona, należy zaopatrzyć się w jego dobre źródła. Awokado, orzechy, olej kokosowy nierafinowany, oliwa z oliwek – to tylko przykłady. Tłuszczu nie powinno się bać. Bo to nie on, wbrew powszechnemu przekonaniu, szkodzi nam najbardziej. Lista zakupów do zrobienia w supermarkecie: TŁUSZCZE – masło klarowane – smalec MIĘSO – karkówka – wątróbka drobiowa – piersi kurczaka – pałki/ udka kurczaka – boczek w plastrach – kabanosy (<0,5 g węglowodanów/ 100 g) – parówki (min. 90% mięsa) – białe kiełbaski (<0,5 g węglowodanów/ 100 g) – frankfurterki (<0,5 g węglowodanów/ 100 g) – golonka – kurze łapki na zupę – porcja rosołowa RYBY, OWOCE MORZA – krewetki – łosoś – śledź – makrela wędzona – tuńczyk w puszce (<0,5 g węglowodanów/ 100 g) – sardynki w puszce (<0,5 g węglowodanów/ 100 g) WARZYWA – brokuł – kalafior – cukinia – ogórek zielony – szpinak – jarmuż – papryka – rzodkiewka – brukselki – sałata (rzymska, roszponka – dowolna) – kiełki fasoli Mung – cebula czerwona – czosnek – oliwki (<0,5 g węglowodanów/ 100 g) – kiszonki (ogórki, kapusta) OWOCE – awokado (duży zapas) – cytryna SERY – żółty gouda (0 węglowodanów) – feta (0 węglowodanów) – ser pleśniowy (<0,5 g węglowodanów/ 100 g) – serki wiejskie (<2 g węglowodanów/ 100 g) DODATKI – jaja – dużo jaj! – pistacje (na adaptacji max garść dziennie) – majonez Kielecki (2,3 g węglowodanów/ 100 ml) – musztarda Dijon (0 węglowodanów) – masło orzechowe – śmietanka 30 lub 36% – napój migdałowy/ ryżowy bez cukru (0 węglowodanów) – herbata zielona Lista zakupów do zrobienia online lub w sklepie ze zdrową żywnością: – olej kokosowy nierafinowany (do smażenia) nieobowiązkowo: – mąka kokosowa – mąka migdałowa – łuska babki jajowatej – pasta sezamowa Tahini – erytrytol – sól himalajska lub kłodawska Suplementy należy dobrać indywidualnie, po wcześniejszym wykonaniu badań (warto przebadać się przed przejściem na dietę i po kilku miesiącach, aby porównać wyniki). Suplementy, które ja stosuję to: – magnez – witamina D3+K2 – elektrolity (sód, potas) Przy okazji wizyty w aptece można kupić paski do pomiaru ciał ketonowych w moczu (koszt ok. 18 zł). Adaptacja do ketozy, czyli podbijamy tłuszcz W czasie adaptacji bardzo ważne jest zachowanie odpowiednich proporcji w jedzeniu. Trzeba pilnować tego, co się je i pije przez cały dzień. Najłatwiej zrobić to, korzystając z aplikacji na telefon – wpisujemy składniki i ilości, a program pokazuje nam, jakie było makro danego posiłku. W ten sposób kontrolujemy proporcje, pilnując, by układały się one tak – 80:15:5, gdzie 80 to tłuszcze, 15 białka, a 5 węglowodany. W ketozie należy całkowicie wyeliminować cukier. Dopuszcza się zastąpienie go erytrytolem, stewią lub innymi zamiennikami. Ważne, żeby zrozumieć, że odstępstwa od normy (np. dodanie miodu do herbaty lub zjedzenie batonika z mleczną czekoladą), zaburzają proces adaptacji i sprawiają, że musimy wszystko przechodzić na nowo. Adaptacja stanowi rewolucyjny okres w organizmie, dlatego też każdy mierzy się z nim na swój sposób. Jeśli zadbamy o odpowiednią suplementację, a zwłaszcza uzupełnianie niedoborów potasu (słony, tłuściutki rosół – szklanka – codziennie!), unikniemy nieprzyjemnych spadków energii i złego samopoczucia. U mnie adaptacja do ketozy przebiegła niemalże bezboleśnie. Na początku czułam głód i ciągnęło mnie do słodkiego. Na szczęście nic takiego nie miałam pod ręką. Przy dobrej motywacji, odmawianie sobie 'przyjemności’, których domaga się nasz mózg – „węglowodany!”, nie jest niczym trudnym. Ketony w moczu – zaczęło się! Już po tygodniu w nowym modelu żywienia, w moim moczu pojawiły się ciała ketonowe. Sprawdziłam to, korzystając z pasków do ich pomiaru (ok. 18 zł w aptece). Pomiar jest bezbolesny i pozwala stwierdzić, czy organizm wytwarza ketony. Kiedy ich poziom jest wysoki, a jednocześnie poziom glukozy niski, proces przebiega prawidłowo. Z czasem ciało zaczyna wykorzystywać ketony i przestajemy wydalać je w moczu. Wówczas pomiaru dokonuje się z krwi. Oczywiście badanie poziomu ketonów nie jest obowiązkowe – wykonuje się je orientacyjnie, w celu stwierdzenia, czy ich stężenie jest wysokie np. po zjedzeniu określonego produktu. Ja sprawdzam tylko mocz (zakup glukometru i specjalnych pasków do pomiarów z krwi to spory wydatek i konieczność nakłuwania palca, grrr). Co ważne, przez miesiąc adaptacji nie doświadczyłam problemów ze snem i koncentracją, złego samopoczucia ani spadków energii. Mogę śmiało powiedzieć, że przeszłam ten czas bez komplikacji, powoli przyzwyczajając organizm do nowego stanu rzeczy. Dziś mija mój 34 dzień na diecie ketogenicznej. Czuję się świetnie! Co jadłam na adaptacji? Czego nie jem w ketozie? Najtrudniejszy jest początek. Po latach codziennego jedzenia kanapek, ciężko wyobrazić sobie śniadanie bez chleba. A jednak, da się! Produkty, które wyeliminowałam całkowicie: pieczywo, makarony, ryż, kasze, ziemniaki i inne warzywa rosnące pod ziemią (oprócz cebuli i czosnku), cukier i wszystko, co go zawiera, mleko, napoje gazowane (oprócz Coli Zero), alkohol, gotowe mieszanki przypraw. Dieta ketogeniczna to dieta niskowęglowodanowa i wysokotłuszczowa. Lecz nie jem codziennie boczku w ogromnych ilościach i nie piję kawy kuloodpornej. Można podbijać tłuszcz w racjonalny sposób, jeść tłusto, a jednocześnie zdrowo. Unikajmy tzw. dirty keto, ten typ ketozy nie działa dobrze na nasz organizm. Na adaptacji nie liczyłam kalorii, po prostu pilnowałam makro. Nie było dnia, w którym przekroczyłabym podaż węglowodanów (górna granica – 30 g). Przykładowe menu na adaptacji, mój jadłospis: śniadanie: 2 jaja kurze na twardo (ok. 1,5 g węglowodanów) 3 plastry boczku surowego – smażone 0,5 awokado (ok. 2 g węglowodanów) 2 kiełbaski (0 węglowodanów) 1 plaster sera żółtego (0 węglowodanów) 1 łyżka musztardy Dijon (0 węglowodanów) kawa z ekspresu z napojem migdałowym lunch: 1 szklanka sałaty puszka tuńczyka 5 zielonych oliwek 4 pomidorki koktajlowe pokruszony ser feta oliwa z oliwek, sok z cytryny szklanka tłustego rosołu (na kurzych łapkach i golonce) obiadokolacja: 2 kotlety mielone (mięso, cebula, ser żółty, sól, pieprz, suszone zioła) smażone na smalcu szpinak z czosnkiem, smażony na maśle klarowanym W ciągu dnia należy dużo pić: wody z solą i cytryną, zielonej herbaty, samej wody. Podczas adaptacji warto wypijać też szklankę rosołu dziennie – tzw. zupa ketogenicznej mocy. 'Zabronione’ są soki owocowe, alkohol, napoje słodzone i gazowane. Można pokusić się na Colę Zero, która zawiera 0 węglowodanów, ale nie jest to wskazane. Co do śniadań, podstawę stanowią jajka w różnej postaci. Jajecznica, jajka sadzone, na miękko, na twardo, w koszulce, w formie omletu lub pasty jajecznej – to się nigdy nie nudzi! Do tego zawijasy z szynki i sera oraz ulubione dodatki, śniadanie gotowe. Pamiętajmy, że jest to najważniejszy posiłek w ciągu dnia i warto zadbać o to, żeby był duży i pożywny. Podbijmy tłuszcze za pomocą awokado, zróbmy keto placuszki, na przegryzkę wybierzmy kabanosa dobrej jakości. Bez chleba naprawdę da się żyć! Słodkie na keto? Dieta wysokotłuszczowa, która smakuje Teraz, kiedy minął już miesiąc w ketozie, zaczynam eksperymentować z ciekawszymi posiłkami. Zamówiłam makarony bez węglowodanów, zamierzam upiec keto bułeczki, zrobiłam już pierwsze ketogeniczne pizzerki. Najwięcej radości i satysfakcji sprawia mi jednak jedzenie… słodkiego. Śmietanka 30% to w kwestii deserów zbawienie ketogeników! Pięknie podbija tłuszcz i wybornie smakuje. Jest bazą nie tylko sosów do mięs, ale też dodatkiem do pysznych deserów, takich jak pancakes, brownie, a nawet kawa. W sklepach ze zdrową żywnością można kupić galaretki bez węglowodanów i czekoladę gorzką z zawartością kakao powyżej 90%. Używając mąki migdałowej da się zrobić prawdziwe cuda: ketogeniczny sernik, naleśniki na słodko, musy czekoladowe, muffinki, gofry. Tu nie ma żadnych ograniczeń poza jednym: węglowodanowym. Osobiście nie zamierzam rezygnować z deserów. W najbliższych planach mam zrobienie ciastek z masła orzechowego i czekoladowego sernika (próba przed świętami). Na pewno wypróbuję też przepis na gofry, które podam z bitą śmietaną i borówkami. Jesteście ciekawi, co na temat ketozy twierdzi dietetyk? Zajrzyjcie na stronę i poczytajcie więcej zaletach wejścia w ten wyjątkowy stan. Dla wielu z Was to może być przełom w podjęciu decyzji, czy rozpocząć własną przygodę z ketozą. Dla mnie najważniejsze jest to, że na keto w końcu jem świadomie. Odstawiłam cukier, liczę makro, jedzenie robię sama, nie korzystam z półproduktów. Do tego stosuję dobre tłuszcze, nie chodzę głodna i… chudnę! Nie podjęłam jeszcze decyzji, czy pozostanę na tej diecie. Jak każdy inny tryb żywienia, ten również ma wady. Główną z nich są duże restrykcje – co jeść podczas wyjścia na miasto? Co jeść, gdy rodzina zaprosi na obiad? Te i inne pytania już pojawiają się w mojej głowie, dlatego zobaczymy, co przyniosą kolejne tygodnie. :)) ____ kilka miesięcy później… Aktualnie (styczeń 2021 r.) nie jestem w ketozie. Moja przygoda z tą dietą trwała niecałe trzy miesiące. Przez cały ten czas oboje z mężem czuliśmy się doskonale – przypływ energii po posiłku, brak uczucia ciężkości, lepszy sen, dobra koncentracja. Waga szybko spadała (u mnie 8 kg, u męża 10 kg). Postanowiliśmy wrócić na ‚węglozę’ z dwóch powodów: dieta ketogeniczna jest bardzo restrykcyjna. Świat z każdej strony kusi dobrociami, na które nie można sobie pozwolić. Nie chodzi tu o słodycze – cukru nie spożywam do dziś – ale choćby o owoce. Druga sprawa to problem z jedzeniem na mieście. Przy naszym trybie życia regularnie jadamy poza domem i jak się okazało, ciężko przez to utrzymać się w keto. Jeśli chodzi o wyniki: badałam krew i mocz przed i po diecie. Wszystkie badania wyszły w normie, nic się nie zmieniło. Na pewno nie zdecydowałabym się żyć w ketozie latami – choć są tacy, którzy to robią i mają się dobrze (np. Keto Kocur, Karma Keton – znajdzicie ich na YT). Do życia w keto potrzeba ogromnej samodyscypliny i pewności, że tego właśnie się chce. Po powrocie do węglowodanów w ciągu 3 dni zarówno mi, jak i mężowi wróciły 4 kg (woda). Dieta ketogeniczna była dla nas ciekawym doświadczeniem, ale raczej jednorazowym. Po eksperymencie w ketozie odkryłam inną dietę i tak się złożyło, że pozostałam na niej do dziś (to już 11 miesięcy). O tym, jak schudłam prawie 20 kg jedząc węglowodany, napisałam tutaj: Dziękuję, że dotrwałaś/eś do końca tego wpisu! Jeśli masz chęć, zostaw ślad w postaci komentarza – Twoja opinia wiele dla mnie znaczy.

Mąż narzekał na moją figurę, a ja schudłam i go zostawiłam 01.09.2023 By admin Mój mąż przez całe nasze wspólne życie powtarzał, że jestem za gruba. Zabierałam się za ten wpis od bardzo długiego czasu. Od pewnego czasu zaczęły spływać do mnie w wiadomościach na moim koncie instagramowych dotyczące postu, dzięki któremu nie dość, że zgubiłam dużo kilogramów to dodatkowo wpłynął on także pozytywnie na moje zdrowie. Postanowiłam, że nadszedł najlepszy moment, aby odpowiedzieć na Wasze wszystkie pytania, które mi zadaliście oraz opowiedzieć nieco więcej o Poście Dr. Dąbrowskiej. Potocznie nazywana jest także jako Dieta Daniela. Została opracowana przez Ewę Dąbrowską, która jest doktorem nauk medycznych. W sieci znajdziemy wiele jej materiałów z wykładów o poście oraz odżywianiu. Możecie ją także obserwować na jej profilu facebook'owym, aby poznać ją lepiej. Bardzo często motywuje tam do rozpoczęcia postu podczas np. okresu wielkiego postu. Osobiście bardzo często tam zaglądałam. To właśnie Pani Ewa opracowała dietę warzywno- owocową, która stała się bardzo popularna i wiele osób potwierdziło jej skuteczność. Zyskała nawet miano postu leczniczego, ze względu na działanie samoleczące. Posiada one swoich zwolenników jak i przeciwników. Jest to spowodowane jej bardzo rygorystycznymi zasadami, które nie każdym się podobają. Bez zbędnego pisania przejdźmy do odpowiedzi. Zaczynajmy w takim razie od początku! Kto Powinien Zacząć Post Dr. Dąbrowskiej, A Jakie Są Przeciwwskazania ? Post jak każda dieta posiada także swoje przeciwskazania do stosowania jej. Wykluczamy tutaj przede wszystkim kobiety w ciąży oraz karmiące, dzieci, osoby z niedowagą. Ta grupa osób nie może stosować jej. Dodatkowo osoby z chorobami takimi jak cukrzyca typu 1, gruźlica, nowotwory, nadczynność tarczycy, niewydolność nerek, serca, układu oddechowego, wątroby, depresja, anoreksja oraz bulimia. Pamiętajmy, że w przypadku kiedy nie mamy tych chorób to i tak powinniśmy w pierwszej kolejności przed rozpoczęciem postu skonsultować się z naszym lekarzem i wykonać wszystkie potrzebne badania. Szczególnie zwróćmy uwagę na to czy w naszym organizmie nie ma niedoborów. Warto się odpowiednio przygotować, np. suplementacją i powolnym odstawianiem kawy. Post jest polecany szczególnie osobom, które borykają się z otyłością, nadwagą, trądzikiem, alergią, nietolerancją pokarmową, łuszczycą, azs, łzs, niedoczynnością tarczycy, obniżoną odpornością bóle mięśniowe, Hashimoto, migrenę, problemami hormonalnymi (zaburzenia miesiączkowania, nerwica, bezpłodność, pobudzenie, menopauza, torbiele,) padaczka, nadciśnienie, obrzękami, zakrzepicą oraz chorobą wieńcową. To właśnie te osoby zobaczą najlepsze efekty po stosowaniu postu tak jak ja. Jestem akurat tego żywym przykładem. O tym akurat napisze Wam w dalszej części. Co Jemy Podczas Postu ? Podczas trwania postu Dr Dąbrowskiej jemy tylko i wyłącznie określone grupy produktów. Spożywamy od 600 do 800 kcal maksymalnie. Osobiście zalecam nawet, aby to było 800 kcal, chociaż ciężko jest w siebie aż tyle na dzień wmusić. Może, aby było prościej wymienimy je po kolei. Dodatkowo dodam Wam małą ściągę w obrazku poniżej, która jest również bardzo pomocna. Warzywa: - korzeniowe (np. marchew, buraki, rzodkiew) - kapustne ( np. brokuły, kalafior, kapusta pekińska, kapusta włoska) - cebulowe ( np. cebula, czosnek, por) - liściaste (np. sałata, zioła) - dyniowate ( np. dynia, kabaczek, ogórek, pomidor) - psiankowate ( oprócz ziemniaków) Owoce : - jabłka, - jagody ( dekoracyjna ilość) - maliny (dekoracyjna ilość) - kiwi (dekoracyjna ilość) - cytryny - grefjruty Dodatkowo: - Koncentrat pomidorowy 30% - Agar - przyprawy ( ograniczamy sól morską i zastępujemy ją himalajska) - kiszonki ( ogórki kiszone, zakwas z buraków, kapustę kiszoną) Wszystkie wyżej wymienione warzywa możemy poddawać każdej obróbce termicznej np. gotować, piec, smażyć. Oczywiście bez tłuszczu itd. Robimy z nimi wszystko co przyjdzie nam do głowy. Ja szczególnie polecam pyszny bigos wegański, kalafiornicę (zamiennik jajecznicy), szaszłyki, zupę kalafiorową, koktajle, szarlotkę oraz pomidorową z makaronem wykonanym z cukinii. Co Jest Niedozwolone ? Wszystko co jest niedozwolone to produkty, których nie ma w tabeli lub w wyżej wymienionej odpowiedzi na pytanie. Przede wszystkim eliminujemy nabiał, gluten - zostawiamy tylko określone warzywa i owoce. Wykluczamy biały cukier, sól biała, przetworzone jedzenie, używki itd. Jeśli podczas trwania postu zjemy niedozwolony produkt przerywamy go. Czy Można Stosować Leki Podczas Postu ? Niestety z racji tego, że jest to post o działaniu leczniczym nie są dozwolone leki. Tyczy to się szczególnie suplementów, przeciwbólowych, rozkurczających oraz antybiotyków. Jeśli przyjmujemy leki przepisane przez naszego lekarza to bez jego konsultacji nie odstawiamy ich. Jeśli podczas postu zachorujemy i będziemy przyjmować antybiotyk to wtedy przerywamy go. Dozwolona jest jedynie suplementacja magnezu oraz witaminy d3 ( ale nie w wersji olejowej). Oczywiście podczas wszelakich dolegliwości sięgamy po zioła. Przykładowo, w czasie gdy bolał mnie żołądek przez 2 pierwsze dni zagryzałam 5 ziarenek ziela angielskiego i popijałam wodą. Na brzydki zapach z ust żułam świeżą miętę lub piłam herbatę ziołową miętową ( wpis o herbatach). Co Możemy Pić Podczas Postu ? Głównie pijemy wodę od 1,5- 2 litry dziennie. Dodatkowo sięgamy po herbaty ziołowe oraz świeżo wyciskane soki. Ja kupowałam soki świeżo tłoczone w 100% z owoców w sklepach. Oczywiście polecam bardziej te wyciskane, ponieważ te ze sklepu są bardziej kaloryczne. Odstawiamy kawę, herbatę czarną oraz inne niedozwolone napoje. Ile Czasu Możemy Być Na Poście ? Wszystko jest zależne od nas samych. Maksymalnie jest to 42 dni. Nie możemy wychodzić poza tą określoną liczbę, ponieważ możemy narazić w takiej sytuacji nasz organizm na wszelakie niedobory. Post może trwać 2, 4, 5, 6 tygodni. Dla osób z nietolerancją oraz chorobami autoimmunologicznymi zaleca się przeprowadzić pełny post dla uzyskania najlepszych efektów, czyli 42 dni. Dlaczego Warto Prowadzić Post Z Dietetykiem ? Przekonywałam wszystkie osoby, które zgłaszały się do mnie z pytaniami i będę to robić nadal. Zalecam decydując się przed rozpoczęciem postu Dr Dąbrowskiej zastanowić się nad wzięciem pod uwagę dietetyka. Tak dietetyk ułoży nam jadłospis bazujący na poście. Co prawda istnieją także cateringi, które oferują nam gotowe dania do niej, ale moim zdaniem jest to już za duży koszt. Zdecydowanie lepszym wyjściem jest usługa dietetyczna. Jestem tego zdania, że bardzo ciężko jest sobie samemu ułożyć menu, aby dostarczało nam odpowiednie składniki odżywcze oraz minerały i szczególnie na tym poście. Od razu uprzedzam wasze pytania co do kosztów ułożenia takiego jadłospisu przez dietetyka. Jest to około 170-200 zł na 2 tygodnie. Mimo wszystko nasze zdrowie jest bezcenne przy tak rygorystycznej diecie. Niestety nie każdy dietetyk popiera rozpoczęcie jej i tylko nieliczni tego się podejmują. Musimy po prostu poszukać takiej zaufanej osoby specjalizującej się w układaniu menu do postu Dr Dąbrowskiej. Czym Się Inspirowałam Tworząc Posiłki Na Poście ? To pytanie pojawiało się wielokrotnie. Bywało z tym różnie szczerze mówiąc. Przez około 3-4 tygodnie trzymałam się rygorystycznie jadłospisu ułożonego przez dietetyka. Potrawy były bardzo smaczne. Niestety bywały też takie, które mi po prostu nie smakowały. Z tego właśnie powodu zaczęłam sama kombinować i szukać się inspiracji w internecie, który wiadomo, że jest najlepszym tego źródłem. Trafiłam na kilka blogów, gdzie znalazłam świetne przepisy. Bardzo często przyrządzałam sobie bigos wegański, pasztet warzywny (pycha!), szarlotkę oraz jarzynową z sosem majonezowym z kalafiora. Szczególnie polecam zajrzeć do kulinarneprzygodygatity, która ma mnóstwo świetnych przepisów. Wiele inspiracji znalazłam także na grupach wsparcia na facebooku dotyczącymi postu. Kobiety nie dość, że tam się nawzajem wspierają, ale także tworzą cuda z wykorzystaniem tylko warzyw. Pochwalę się także, że sama kilka potraw wymyśliłam świetnie wpasowujące się w zasady postu. Jak Wyglądały Moje Pierwsze Dni Postu ? Moja przygoda z postem Dr Dąbrowskiej rozpoczęła się 13 lutego. Była to decyzja podjęta z dnia na dzień. Poszłam całkowicie na ryzyko i wcześniej nawet nie do końca zastanowiłam się nad tym. Miałam dość ciągłego zmęczenia oraz wahań nastroju. Było już ze mną do tego stopnia źle, że poranne wstawanie przerodziło się w udrękę. Cierpiałam na tym nie tylko ja, ale również moja rodzina. Podziwiam ich, że tak dobrze to znosili. Miałam dużo szczęścia, bo jadłospis miałam od dietetyka, więc jedyne co musiałam zrobić to potrzebne zakupy na tydzień i postępować zgodnie z rozpiską. Pierwszy dzień postu zniosłam w miarę. Spodziewałam się czegoś naprawdę złego w tym wymiotów, zawrotów głowy. Akurat byłam z synem u logopedy na badaniach i miejscami robiłam się głodna, bo miałam także rozpisane godziny jedzenia. Doskwierał mi tylko ból żołądka ( od cebuli) i ból głowy. Myślę, że ten ból głowy to moja podświadomość tu zadziałała na odstawienie kawy, od której byłam uzależniona. Jedzenie początkowo było dla mnie okropne. Koktajle ledwo w siebie wmuszałam. Spodziewałam się, że będę strasznie głodna z tymi 800 kcal tylko, bo wiadomo, że jest to bardzo mało. Byłam tak najedzona, że połowę pomijałam. Waga spadała jak szalona. Kolejne dni około 7-8 dnia dostałam nasilenia azs. Już w tym momencie miałam to rzucać, ale kobiety z grupy wsparły mnie i wytłumaczyły,że organizm włączając ow (odżywianie wewnętrzne) może dostać takiego kryzysu. Jak im bardzo dziękuje za to!. I tak właśnie było. Wszystko zaczęło znikać, a ja zaczęłam czuć się coraz lepiej. W końcu dostałam takiej dawki energii i radości, że cieszyłam się nawet z kupionego nowego ołówka. Byłam całkowicie innym człowiekiem. Jedzenie smakowało mi bardzo. Powtarzając jadłospis z 1 tygodni już nie był on dla mnie okropny, a pyszny. Doceniłam koktajle i zupy. Miałam w sobie takie samozaparcie, że nie popełniłam ani jednego błędu nawet gotując dla mojego męża takie smakołyki, że inni obserwując moje poczynania na Instastories wysyłali mi pytanie jak ja to robię. Myślę, że moje smaki całkowicie się zmieniły. Cały post minął mi bardzo szybko. Mimo iż to były aż 6 tygodni, to zleciały jak jeden dzień. Jeśli chcecie to możecie też zobaczyć w archiwum TU kilka takich relacji. Jakie Zauważyłam Rezultaty Postu ? Post skończyłam 26 marca. Pomimo tego, że był on bardzo rygorystyczny kończyłam go z lekkim smutkiem. Czułam się na nim tak świetnie, że z chęcią bym tego nie robiła w tym momencie. Niestety nie było możliwości kontynuacji i musiałam to zrobić. Zdrowie jest najważniejsze i tego się trzeba trzymać. Jakie zauważyłam rezultaty podczas postu? Nie będę się o nich rozpisywać, tylko konkretnie i ściśle Wam je wymienię w podpunktach. Myślę, że będzie tak najlepiej. Rezultaty 6 tygodniowego Postu Dr. Dąbrowskiej : - ogromna dawka energii, - poprawa nastroju ( bardzo duża), - zanik torbieli na jajnikach (uniknęłam operacji), - bardzo duża utrata wagi, - zaczęłam jeść więcej warzyw, - zanik azs (atopowego zapalenia skóry), - zanik łzs na skórze głowy, - wzmocnienie włosów, - wysyp babyhair, - wzmocnienie paznokci, - w końcu zaczęłam nawadniać odpowiednio organizm, - zanik zespołu drażliwego jelita, - odstawiłam całkowicie kawę ( dopiero teraz do niej wrocilam) :D Co do mojej niedoczynności tarczycy wciągu dalszym nie zrobiłam wyniku, ale muszę się w końcu za to zabrać, żeby wiedzieć czy post też na nią wpłynął. Wiem, że to ryzykowne, ale w połowie odstawiłam hormony, więc zobaczymy. Jakie Odczułam Skutki Uboczne ? Każdy z nas może odczuwać inne skutki uboczne. Osobiście u mnie tylko pojawiły się tylko dwa skutki uboczne podczas tych 42 dni. Pierwszym jest uczucie ciągłego zimna. Było to bardzo uporczywe, szczególnie w cieplejsze dni. Potrafiłam zakładać na siebie nawet dwa swetry na raz. Nie trwało to ciągle, ale zdarzało się bardzo często. Czym jest to spowodowane? Przede wszystkim szybką utratą kilogramów w tak krótkim czasie. Organizm wtedy buntuje się. Pomagałam sobie wtedy ciepłymi herbatami oraz gorącymi kąpielami. Pomogło mi to bardzo. Drugim skutkiem ubocznym był nieświeży zapach z ust. Z pewnością osoby borykające się z tym na co dzień wiedzą jak bardzo problematyczne to bywa. Szczególnie w sytuacji, gdy jesteśmy gdzieś na zakupach. Mój maż bardzo się na to skarżył, ale dał radę ostatecznie. Pomagało mi wtedy tak jak wcześniej wymieniłam żucie listków mięty lub picie herbatki miętowej. Więcej nie doświadczyłam żadnych skutków. Myślę, że moje nie były takie straszne jak to inni potrafili mnie przestrzegać. Jak Wygląda Wychodzenie ? Tuż po zakończeniu postu już 43 dnia zaczynamy wprowadzanie. Trwa ono tyle ile zazwyczaj trwał nasz post, czyli jeśli ten czas wynosi 6 tygodni to wprowadzamy też 6 tygodni. Wychodzenie można określić jako powolne wprowadzanie danych produktów do naszej dotychczasowej diety. Oczywiście robimy to w bardzo powolnym tempie tak, aby dokładnie obserwować swój organizm. To właśnie wtedy możemy dowiedzieć się jakie produkty nam szkodziły i tak jak ja je wyeliminować. Podczas mojego wprowadzania okazało się, że dotychczasowe podejrzenia względem alergii na mleko były tylko mitem, ale za to wyszła nietolerancja pszenicy. To właśnie ją wyeliminowałam ze swojej diety. Zastąpiłam ją orkiszem oraz owsem, które znacznie lepiej znoszę. Wykluczyłam także słodycze oraz żywność przetworzoną. Bardzo ważna jest także kaloryczność, którą także powoli zwiększamy dochodząc do odpowiedniego zapotrzebowania dla nas. U mnie zaczynało się od 1000 kcal a skończyłam na 1600-1700 kcal. Pomaga to nam uniknąć problemów trawiennych oraz efektu jojo. Akurat ja robiłam to z dietetykiem, który wszystko mi dokładnie ułożył. Oczywiście są także specjalne wprowadzania po poście Dr Dąbrowskiej starą oraz nową metodą. Wszystkie informacje o nich znajdziecie na internecie. Poniżej możecie zobaczyć moje przykładowe posiłku podczas pierwszych dni wychodzenia. Po wychodzeniu przechodzimy na zdrowe odżywianie i spożywamy tylko zdrową żywność. Ile schudłam i czy miałam efekt jojo ? W czasie postu każdy traci różnie kg. Wszystko zależy od naszej wagi i od tego czy cierpimy na otyłość lub nadwagę. Takie osoby schudną o wiele więcej. Najwięcej kg straciłam w pierwszym oraz drugim tygodniu. Ogólnie łącznie przez okres 42 dni zeszłam z wagi 70 kg na 53,5 kg, czyli co dało około 17-18 kg. Oczywiście potem weszłam na zdrowe odżywianie, zaczęłam redukcje i rzeźbę. Czy od tego czasu miałam efekt jojo ? Minęły prawie 2 miesiące od zakończenia postu. Wróciło mi 0,5 kg, ale nie oszukujmy się jak zaczęłam ćwiczyć to te 0,5 kg to mogą to być nawet mięśnie. Nie miałam żadnego efektu jojo. Oczywiście jeśli zaczniemy od razu po wprowadzaniu jeść i objadać się to nie unikniemy tego efektu jojo. Post ma na celu wprowadzić zdrowe nawyki żywieniowe. Szczerze? Robi to doskonale. Jak Post Zmienił Moje Życie ? Nie będę Was wprowadzać w błąd i napiszę wprost. Post zmienił moje życie całkowicie. Określam siebie jako całkowicie inną osobą. Jestem pełna energii, życia, szczęścia oraz stale z ogromem motywacji. Zdecydowanie widać, że post mnie oczyścił. W końcu przestałam mieć depresyjne myśli oraz nastroje. Zaczęłam dużo ćwiczyć i pilnować zdrowych nawyków żywieniowych. Oczywiście małe grzeszki czasem mi się zdarzają, ale wracam szybko do trzymania się kcal oraz makro. Planuję kiedyś pomyśleć o siłowni, ale niestety mam ograniczony dostęp do niej. W końcu pozbyłam się moich starych ciuchów. Zamieniłam rozmiar L (nawet prawie XL !) na XS-S. Nawet podczas zakupów potrafię się z nich cieszyć, przymierzając fasony sukienek, na które nigdy bym się nie zdecydowała wcześniej. Dodatkowo zniknęło mi atopowe zapalenie skóry, łojotokowe zapalenie skóry, które tak bardzo mi dokuczały na co dzień. Jestem całkowicie innym człowiekiem i jest to kolejna najlepsza decyzja podjęta w moim życiu. Czy Planuję Kiedyś Wrócić Na Post ? Zastanawiałam się nad tym już podczas trwania postu. Początkowo myślałam, że już nigdy do niego nie wrócę, ale po pewnym czasie jestem pewna, że nie będzie to moja ostatnia przygoda z nim. Wszystko zależy od tego jak mój organizm będzie sobie dalej radził z żywnością, którą będę dostarczać. Jeśli wyniki znów będą dla niezadowalające to na pewno powrócę do niej. Planuję to zrobić w okresie jesiennym kiedy mój nastrój oraz energia zawsze ulegają pogorszeniu. Oczywiście są określone przerwy między postami, które musimy zachować, aby nie naruszyć naszego zdrowia. Wszystko jest zależne od czasu, który trwał nasz pierwszy post. Liczymy to mając na uwadze, że każdy 1 tydzień postu to 1 miesiąc przerwy. Policzmy to na moim przykładzie. Moja przygoda trwała 6 tygodni, czyli następny post mogę zacząć za 6 miesięcy. Oczywiście możemy robić sobie tzw. przypominajki. Przypominajki to dni postu, które możemy wplatać sobie w tygodnie. Ważne aby trwały one od 1 do 7 dni. Więcej dni jest już zaliczane do postu. Czyli przykładowo robimy sobie w tygodniu 1 dzień postu, gdzie jemy wszystko dozwolone tak jak na poście. Jeśli nie czujemy takiej potrzeby to po prostu nie robimy tego. Osobiście nie miałam jeszcze ani jednej przypominajki. Być może kiedyś ją zrobię, na razie nie czuję takiej potrzeby. Jeśli Macie Jeszcze Jakieś Pytania Do Mnie Dotyczące Postu To Możecie Je Zadawać W Komentarzach
Oto lista pokarmów, które należy unikać w przypadku zaparć: 1. Żywność o niskiej zawartości błonnika: Unikaj pokarmów bogatych w tłuszcze, a o niskiej zawartości błonnika, takich jak przetworzone produkty zbożowe, … zobacz więcej. Wodne jelita. 8 lipca 2023. Chciałam zapytać co znaczy że moje jelita pływają jak rzeka.
Kiedy rodzina pukała się w czoło, ja się zawzięłam! Mam trójkę dzieci, pracę i obowiązki, ale nie zamierzałam poddać się tak łatwo. Zaczęłam o siebie dbać a po niedługim czasie w moje ręce trafiła niezwykła metoda na odchudzanie. Wystarczyły 4 tygodnie, aby koleżanki nie dawały mi spokoju z pytaniami: “Jak Ty to robisz?!”. Niedawno skończyłam 42 lat – opowiada Pani Magdalena ze Słupska – nie ukrywam, że ta 40-stka była znacząca. Moja najstarsza córka zaczęła dorastać i czułam, że nie dotrzymuję jej kroku. Ona chciała jeździć na rolkach, kiedy ja bałam się wyjść z domu dalej niż do najbliższego sklepu spożywczego oddalonego od domu o 200 metrów. Zaczęłam wspominać lata swojej młodości – wakacje na spływach kajakowych, ferie na nartach… nigdy nie myślałam o tym, że kiedyś moja dzienna aktywność ograniczy się do chodzenia na przystanek autobusowy. Postanowiłam: najwyższy czas to zmienić! Problem ze schudnięciem po 40-stce Kto jest w moim wieku ten wie, że metabolizm po 40 roku życia słabnie. Kiedy 3 lata temu urodziłam syna Tadeusza, nie mogłam dojść do siebie. W czasie ciąży utyłam aż 30 kilogramów! Z drobnej i pełnej życia kobiety zamieniłam się w… potwora. Patrzyłam w lustro i nie widziałam w tym smutnym odbiciu siebie. Na dodatek byłam wiecznie zmęczona, mój organizm zaczął nabierać wody. Kiedy zaczęłam mieć stany depresyjne i przestał mnie cieszyć czas z najbliższymi obiecałam sobie – moje ciało nie może mieć nade mną władzy. Muszę coś zmienić. Uśmiech losu? Sytuacja w kraju wywołana pandemią nie ułatwiała sprawy – zamknięte kluby fitness, zakaz wychodzenia z domu skutecznie utrudniały walkę o piękną sylwetkę. Nie wierzyłam, że tylko ja mierzę się z tym problemem. I miałam rację, na forach internetowych aż roiło się od kobiet z podobnym doświadczeniem. Nie dawało mi to spokoju. “Czy to możliwe, że w dobie XXI wieku nie ma skutecznego leku na przybieranie dodatkowych kilogramów?!”. Okazało się, że gdy tylko zainteresowałam się tematem, rozwiązanie niemal pojawiło się samo. Jak to możliwe, że schudłam 16 kg w 30 dni? Niestety genetyka oprócz skłonności do tycia obciążyła mnie również zaburzeniami hormonalnymi. Diagnoza – niedoczynność tarczycy, tzw. choroba Hashimoto. Żadne leki nie wchodziły w grę, bałam się o swoje zdrowie. Na szczęście okazało się, że na rynku istnieje rewolucyjna metoda na odchudzanie, dzięki której schudłam aż 16 kg w 30 dni! Ale nie musicie wierzyć mi na słowo, metoda broni się sama. A najważniejsze – jest całkowicie naturalna i bezpieczna dla zdrowia. 100% skuteczności z natury Sekretem skuteczności plastrów odchudzających jest ich w 100% naturalny skład. Receptura opiera się na składnikach, które od wieków służyły naszym przodkom w medycynie naturalnej i ziołolecznictwie. Plastry odchudzające składają się z: – guarany – jagód acai – garcinia cambogia – zielonej herbaty – pieprzu cayenne Z formuły skorzystała również Pani Jolanta: Od kilku lat mam własną kancelarię prawną, a kto ma swoją firmę wie, że to nie przelewki. Niestety stres i praca po 12 godzin dziennie nie sprzyjają zachowaniu zgrabnej figury. Nie miałam czasu chodzić na siłownię, czy jeść co 3 godziny – dzień był dobry, jeśli udało mi się przespać 6 godzin. Któraś klientka pochwaliła mi się jednak, że udało jej się schudnąć 3 kg w ostatnim tygodniu. Mówiła, że to zasługa plastrów odchudzających nowej technologii. Po wygranej rozprawie, dostałam od niej paczkę plastrów jako podarek. Choć na początku byłam sceptyczna, widzę, że ciało jest mniej “napompowane” wodą, a ja jestem jakaś taka smuklejsza i pełna energii… Minęło dopiero kilka dni, z wagi zeszło już 2,5 kg a to dopiero początek. Co za ulga, że nie muszę wybierać między sukcesem zawodowym a zgrabną figurą! Dlatego nie obawiajcie się, żadne leki nie stoją na przeszkodzie, aby skorzystać z dobrodziejstwa rewolucyjnego działania plastrów odchudzających – to sama natura! Jak działa innowacyjna formuła na odchudzanie? Po pierwsze: guarana znana jest ze swoich właściwości pobudzających, dzięki czemu mobilizuje metabolizm do szybszej pracy. Po drugie: bogate w przeciwutleniacze jagody acai działają przeciwzapalnie, dzięki czemu służą w profilaktyce nowotworowej. Są również bogate w błonnik, zwiększający uczucie sytości. Dzięki temu zapomnisz o podjadaniu! Po trzecie: garcinia cambogia zawiera kwas hydroksycytrynowy (HCA), który sprzyja kontrolowaniu wagi ciała oraz poziomu tkanki tłuszczowej. Jak używać plastrów odchudzających? Użycie plastrów na odchudzanie jest niezwykle intuicyjne. Wystarczy, że codziennie nakleisz plaster na ciało i dopilnujesz, aby dobrze przywarł. Najlepiej nakleić plaster przed snem, aby metabolizm został odblokowany na poziomie komórkowym i pracował na pełnych obrotach – nawet jeśli Ty śpisz w najlepsze! Pamiętaj jednak, żeby za każdym razem naklejać plaster w innym miejscu. Technologia plastrów odchudzających jest niezwykle zaawansowana, a przy tym zupełnie bezpieczna dla zdrowia. Chcesz odzyskać szczupłą sylwetkę? Aby schudnąć nawet 16 kg w 30 dni i spalić zbędny tłuszcz, wystarczy zakupić formułę plastrów na odchudzanie. Ja już zrobiłam pierwszy krok i odzyskałam dawną siebie. To najlepszym moment na zmiany w Twoim życiu. Skorzystaj z dofinansowania i doświadcz zmiany na lepsze! Zamów plastry odchudzające i pozbądź się zbędnych kilogramów bez wychodzenia z domu. . 636 639 362 188 765 506 691 635

odstawiłam mleko i schudłam